
Wegański Lublin
Dla osób, które na co dzień są na diecie roślinnej, największą bolączką jest to, że w każdej restauracji muszą bardzo dokładnie sprawdzać menu przed każdym zamówieniem. Czasami okazuje się, że nie wszędzie dostępna jest opcja bez mięsa i produktów odzwierzęcych. Okazuje się jednak, że wegański Lublin nie gryzie a wręcz rozpieszcza! Aby uniknąć jedzenia frytek, kiedy razem ze znajomymi chcemy usiąść gdzieś na obiad, przygotowaliśmy dla Was zestawienie wegańskich i wegetariańskich restauracji w Lublinie. Miejsca przedstawiamy w kolejności, w której je odwiedzaliśmy.
Pomylone Gary
Nasze pierwsze spotkanie z kuchnią wegańską w Lublinie miało miejsce właśnie tutaj i można powiedzieć, że zdefiniowało nasze myślenie o lokalnej ofercie. Trafiliśmy tu po długim spacerze i byliśmy bardzo głodni. Wnętrze jest miłe, kameralne i można naprawdę odczuć ulgę w upalny dzień.

Zabrałem się do przeglądania menu, podczas gdy Magda była zainteresowana wystrojem i przeglądaniem dostępnej na miejscu prasy.

W końcu dokonaliśmy wyboru i wegański Lublin pokazał nam swoją pierwszą odsłonę. Oto pieczeń z seitana (górny talerz) oraz sojowa karkówka. Rozpływały się w ustach a frytki i surówka dopełniały dzieła.
Żałowaliśmy, że nie byliśmy w stanie zjeść czegoś więcej i nawet zastanawialiśmy się nad przyjściem tu raz jeszcze zanim opuścimy Lublin. Chcieliśmy jednak dać szansę innym miejscom. Pomylone Gary polecamy jednak wszystkim, bez względu na dietetyczne upodobania. Jest przede wszystkim smacznie, stosunkowo niedrogo i wszystkie dania są w 100% wegańskie. Warto dodać, że menu zmienia się codziennie i dostępne są zestawy dnia. Zajrzyjcie więc na ul. Chopina 33, jeśli chcecie dobrze zjeść.
Bar Wegetarianin
O tym miejscu naczytaliśmy się chyba najwięcej zanim przyjechaliśmy do Lublina. Bar Wegetarianin powstał w 1994 roku, kiedy to na naszych stołach królowała tradycyjna polska kuchnia! Nie mogliśmy się więc doczekać naszej wizyty. W gorący czerwcowy dzień, kiedy spacerowaliśmy po Krakowskim Przedmieściu, zeszliśmy w ulicę Narutowicza i weszliśmy w jedną z bram.

Z zewnątrz nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Wyobrażaliśmy sobie to miejsce jak coś w stylu baru mlecznego dla wegetarian. I rzeczywiście, nasze wyobrażenie trochę się potwierdziło. W środku było przyjemnie chłodno. Poczuliśmy się zrelaksowani i poczuliśmy, że to idealne miejsce na odpoczynek od hałasu, który jeszcze przed chwilą wydawał się wszechobecny.
Uśmiechnięta krówka za Łukaszem to jedna z dwóch na ścianach baru
Bar Wegetarianin to opcja zdecydowanie budżetowa. Zamówiliśmy dwa dania za jedyne 17,50 zł!

Gdybyśmy byli studentami, z pewnością odwiedzalibyśmy to miejsce regularnie. Jest tutaj coś przyciągającego, co sprawia, że wracamy wspomnieniami do czasów dzieciństwa. Warto tutaj przyjść chociażby dla klimatu. W menu znajdziecie dania zarówno wegetariańskie jak i wegańskie. Po drobnych zakupach z uśmiechami na twarzach i pełnymi brzuchami ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zielony Talerzyk
Po obfitym obiedzie w Barze Wegetariańskim postanowiliśmy zjeść deser. Kolejnym miejscem na naszej liście była restauracja Zielony Talerzyk. Menu obejmuje tu dania mięsne, wegetariańskie i wegańskie. Wyszło jednak jak wyszło i drugiego obiadu tego dnia nie byliśmy w stanie zmieścić. Zdecydowaliśmy się więc na kawę i sernik z nerkowca. Był dość smaczny, mimo że oboje nie jesteśmy fanami agaru. Pewnie dlatego, że sami jeszcze nie do końca potrafimy sobie z nim radzić w kuchni :).

W środku restauracji można znaleźć ogromną tablicę z menu, na której dania każdego rodzaju (mięsne, wegetariańskie, wegańskie) są zaznaczone innym kolorem. Ułatwia to bardzo poruszanie się w nim. My usiedliśmy na patio przed wejściem wśród roślin doniczkowych. Restauracja znajduje się dosłownie kilkadziesiąt metrów od Bramy Krakowskiej, a mimo to na chwilę możemy zanurzyć się w ciszy. Mamy nadzieję, że kiedyś trafi nam się okazja do zjedzenia tam obiadu, bo wybór jest naprawdę duży, wliczając w to także menu śniadaniowe. Zielony Talerzyk za swoją kuchnię został doceniony w przewodniku Gault & Milleu.
Soczysta Strawa
Nadszedł czas na kolejne bistro na szlaku „wegański Lublin”. Tym razem jest to położony kawałek od ścisłego centrum, przy ul. Jana Hempla, bar Soczysta Strawa. Wybraliśmy się tam na późne śniadanie.

Pierwszym, na co zwróciliśmy uwagę po wejściu do środka, była część sklepowa. Możecie tam znaleźć nie tylko wegańską żywność, ale także kosmetyki.

Na pierwszy ogień zamówiliśmy napoje w konfiguracjach marchewka-jabłko-seler naciowy i burak-marchewka-jabłko-limonka. Bomba witaminowa na dobry początek dnia.

Nasze śniadanie nabrało dość nietypowych kształtów, bo Magda zamówiła burrito a ja naleśniki z hummusem. Smakowały jak domowe, co jest charakterystyczne dla tego typu miejsc. Co więcej, porcje były solidne i trudno byłoby wyjść stąd głodnym. Myśleliśmy jeszcze o deserze, ale nie zmieścilibyśmy go.

Zdecydowanie polecamy Soczystą Strawę zarówno pod względem jakości jak i ceny.
Fresh Kitchen
W dalszej części naszych lubelskich wojaży wybraliśmy się na obiad do tej właśnie restauracji. Fresh Kitchen mieści się przy ul. Chopina 11, kawałek drogi od Krakowskiego Przedmieścia. Nie byliśmy specjalnie głodni po śniadaniu w Soczystej Strawie, mimo to bardzo chcieliśmy odwiedzić to miejsce. Kiedy przeglądaliśmy w Internecie kartę dań, zrobiła na nas ogromne wrażenie. Sushi, burgery, zupy, pizza i desery (w tym pyszne lody produkowane na miejscu) to tylko część menu.

Na początek zostaliśmy miło zaskoczeni, bo dostaliśmy wodę. Coraz więcej restauracji podaje wodę za darmo, ale nadal nie jest to regułą. Po dłuższym namyśle zdecydowaliśmy się zacząć od przystawek. Magda zamówiła spring rolls z sosem orzechowym, ja postawiłem na tatar a’la łosoś.

Mój tatar był ciekawym połączeniem marchewki z czymś przypominającym topiony serek o smaku wędzonej papryki. Razem z cebulką stanowiło to nietypową, ale smaczną całość. Na dania główne Magda wybrała sałatkę orzechowo-gruszkową a ja penne z pesto i wędzonym tofu. Oczywiście jak zwykle na wakacjach objedliśmy się tak, że naszą wizytę skończyliśmy na leżakach w ogródku letnim restauracji.
Nie przeszkodziło nam to jednak w spróbowaniu tutejszych lodów. Wegański Lublin tym razem wszedł na słodko.

Fresh Kitchen polecamy wszystkim. Możecie śmiało zaprosić rodzinę, również tę mięsożerną część. Menu jest w 100% wegańskie, ale każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
Falla
Falla to popularna już sieciówka, którą znajdziemy w kilkunastu miastach w Polsce. Również w Lublinie możecie spróbować ich wegetariańskiej/wegańskiej kuchni. My wybraliśmy się tam w dzień naszego wyjazdu na pożegnalny obiad. Lubelski lokal znajduje się przy Alejach Racławickich 8. Hummus, wrapy i burgery to tylko niektóre z rodzajów dań, które możecie tu zjeść. Nas czekała długa podróż do Poznania, więc zamówiliśmy coś konkretnego – rękę Fatimy.

Co ciekawe, menu restauracji różnią się w zależności od miasta. Pierwszy raz spotkaliśmy się z tym daniem. Poza pięcioma rodzajami hummusu dostaliśmy pikle, marchewkę, buraczki, czerwoną kapustę i mnóstwo innych dodatków. Oficjalnie otworzyliśmy też sezon na bób :).
Inne
Wegański Lublin ugościł nas tak, że bardzo chcemy tam wrócić. Nie udało nam się niestety odwiedzić wszystkich restauracji, głównie ze względu na to, że nie były czynne. Na naszej liście nieodwiedzonych znajduje się m.in. Umea – również w 100% wegańskie miejsce, polecane przez wiele osób, jednak podczas naszego pobytu zamknięta. Gdyby każde z nas miało wskazać jedno miejsce, do którego najchętniej by wróciło, Magda wskazałaby Fresh Kitchen, a Łukasz Pomylone Gary. Mamy nadzieję, że nasz krótki przewodnik będzie dla was pomocny :).
